Ledwie gruchnęła wiadomość o śmierci Andrzeja Leppera, a już na forach internetowych pełno domysłów i spekulacji. Ci sami spiskowcy od obezwładnienia Tupolewa i sztucznej mgły już sugerują, że przewodniczącego Samoobrony zamordowano, gdyż zamierzał „sypać”… Zapewne teraz zostanie wyniesiony do rangi męczennika, choć nie tak dawno traktowany był, jak trędowaty.
Wszyscy pamiętamy, jak niesiony polityczną ambicją, Jarosław Kaczyński zaprosił Leppera do koalicji. Wystawiony do wiatru przez Platformę, która porzuciła lansowany pomysł POPiS-u, Kaczyński pobrudził sobie rączki, podając je Samoobronie i Lidze Polskich Rodzin. Zapewne, gdy podpisywał w świetle rydzkowych kamer pakt stabilizacyjny, już snuł plany, jak pozbyć się niewygodnego koalicjanta. Kaczor nie ufał Lepperowi za grosz. Praktycznie od razu puścił za swoim „wice” tabun agentów CBA, aby znaleźli haka na ludowego trybuna. Lepper okazał się jednak na tyle czujny i cwany, że haczyka nie połknął. Nie mniej jednak, sam fakt, że CBA węszy w ustawionej aferze gruntowej, wystarczył premierowi do pozbycia się Leppera. Z niesmakiem przypominam sobie, jak wielkie środki zaangażowano w próbę skompromitowania szefa Samoobrony. Afera gruntowa zaszkodziła Lepperowi, tyle, co strzał z procy. Dopiero oskarżenia o gwałt nadwątliły image byłego wicepremiera, choć dla mnie jest to również sprawa grubymi nićmi szyta.
Nie szkoda mi było Leppera, gdy poobijał się o bruk po spadku z dużej wysokości. Zawsze niepokorny, pyskaty, pomawiający wszystkich dookoła, lekceważący prawo. Dopóki był chroniony immunitetem, uważał, że jest bezkarny i zapewne sądził, że będzie tak wiecznie. Gdy zabrakło parasola ochronnego, przekonał się sam, jak brutalna jest polityka. Zagrał w nieswojej lidze, więc został przeżuty i wypluty przez cwańszych od siebie.
Nie wierzę w żadne teorie spiskowe. Może niektórzy powinni zadać sobie sprawę z tego, że samobójstwa niestety się zdarzają, podobnie, jak wypadki lotnicze. Kto niby miałby dybać na życie polityka, który już dawno znajdował się na bocznym torze? Zastanówcie się spiskowcy, kto chciałby go uciszyć. Lepper nie ukrywał, iż chętnie posadziłby Jarosława Kaczyńskiego do więzienia. Nie ukrywał, że wie wiele o kulisach rządu PiS-LPR-S. Nie wierzę jednak w to, że ktoś za to chciał go wyeliminować. Nie żyjemy przecież w jakimś cholernym Haiti, czy innej republice bananowej.
Samobójstwo człowieka to zawsze smutne wydarzenie i wielki dramat dla jego rodziny. Mimo, iż nie cierpiałem Andrzeja Leppera – Nikodema Dyzmy polskiej polityki, mimo iż uważałem, że psuje naszą politykę jest mi po ludzku żal człowieka, który nie poradził sobie ze swoimi problemami. Może jego śmierć będzie dla wszystkich przestrogą, że warto mierzyć siły na zamiary. Spoczywaj w spokoju, panie Andrzeju!
Komentarze